ŁebskiGate — Ci to mają jaja

Artykuł, w którym Artur Jabłoński obnaża kolejne niecne praktyki Łebskiego Browaru ukazał się co prawda wczoraj, ale dopiero dzisiaj afera ŁebskiGate nabrała rozpędu. Na tyle, że sam pseudobrowar znalazł się po raz kolejny nie tylko na ustach ludu, ale także na głównej na Wykopie. Można przymknąć oko na medale, przysługiwanie sobie w sfingowanych konkursach, ale nieudolny marketing szeptany to grubsza sprawa. Rozumiem WOMM, wiem jak wygląda to od drugiej strony, ale o ile ktoś na tym nie ucierpi, nie widzę w tym nic złego. W tej sprawie mamy jednak do czynienia z działaniem na szkodę i hamowaniem zmian w umysłach odkrywających nowe smaki piwoszy. A tego nie można popuścić płazem…

Biforek

Łebski Browar prócz nieudolnej polityki produktu i antymarketingu stosuje zasadę: „Nie ważne jak, ważne, aby mówili„. To trochę jak z prezesem RyanAir, który cieszy się, że mówią o spółce – nie ważne jak, ważne, że nie przekręcają nazwy. Czy Łebski Browar chce być jak Michael O’Leary?

Po raz pierwszy pseudobrowar Łebski dał o sobie znać, gdy przyznał sam sobie medal za najlepsze piwo,w sfingowanym i kompletnie zmyślonym konkursie piw. Internautom wydało się to żałosne, dlatego na tablicy na profilu marki zamieścili wiele niepochlebnych komentarzy. Zostały one usunięte. Czy słusznie? Odpowiedzcie sobie sami.

Po raz drugi Łebski Browar dał o sobie znać, wprowadzając do oferty kolejnego klona – Piwo Gdańskie. Wtedy do akcji wkroczyłem ja, bo jako rodowitego gdańszczanina bardzo mnie to zabolało. Nie pozwolę panoszyć się ściemniaczom po moim mieście. Z całej akcji wynikło straszenie sądem – nic więcej. Furgonetki reklamujące Gdańskie dalej jeżdżą po ulicach mojego miasta, a sklepy naklejają na drzwiach plakaty z butelką piwa przebraną za kapra. Zrywać je mamy, czy co? Bez przesady. Możemy jedynie edukować w tej kwestii.

Impreza właściwa

Po raz trzeci Łebski browar dał o sobie znać kilka dni temu, kiedy to Michał Saks z gdańskiej Brovarni zauważył kilka nowych, piwnych blogów. Na każdym z nich pojawiły się zachęty do kupowania pysznego Gdańskiego i innych klonów z Witnicy. Szczerze mówiąc ja trafiłem na jeden taki blog kilka tygodni temu – całkiem przypadkowo. Wtedy jednak nie zauważyłem, że jest to blog podstawiony przez marketingowców/agencję PR od Łebskiego. Chyba nawet coś na jednym skomentowałem. Skoro ja – osoba, która ma do czynienia z marketingiem na co dzień – daje się nabrać, to co z innymi?

„Wygląda na to, że Łebskiemu Browarowi brakowało pozytywnych recenzji. Kiedyś marka zatrudniłaby speców od marketingu szeptanego i rozsiała po forach paręset pochlebnych opinii. Mogłaby też zdecydować się na wpisy sponsorowane na blogach ze swojej branży. Niestety, nie ma dobrej opinii w środowisku, więc nie wchodziło to w grę.” – JeszczeJedenBlog

Sprawa bardzo śmierdzi; po raz kolejny rzucane jest światło na niecne praktyki ściemniarskiego przedsięwzięcia. Odnoszę wrażenie, że stoi za tym agencja PR, bo blogi bardzo szybko wskoczyły do czołówki wyników wyszukiwań w Google, spychając na przykład mój wpis (na frazę „łebski browar”) nieco niżej. A jak wiemy – im wyżej, tym częściej klikane. Ktoś poważnie wziął się za optymalizację pod kątem wyszukiwarek i raczej nie zrobił tego laik z pierwszego roku stosunków międzynarodowych czy europeistyki.

Browar Łebski - kupione lajki

Tsaaaa. A lajki kupione…

Problem jest dość poważny, bo teraz więcej osób przeczyta o pysznym piwie, zamiast dowiedzieć się, co w trawie piszczy. Cała akcja obrazuje tylko jedno – mając odpowiednie motywacje i wystarczającą zasobność portfela, można wypromować nawet kupę w papierku z napisem „Szwajcarska Czekolada”. Niestety kubki smakowe polaków nie są jeszcze na tyle wyostrzone, aby wyczuć, że Łebskie, Międzyzdrojowe czy Sopociak to nie tylko te same piwa, ale nie są o wiele lepsze od pospolitego eurolagera. Zadziała potęga marketingu i ludzie zaczną Gdańskie kupować. Nie chodzi wcale o to, że może im smakować. Chodzi o to, że wspierają kanciarzy.

To co robimy z tą całą sytuacją?

PS. Zapytałem o całą sprawę osobę z Łebskiego Browaru. Czekam na odpowiedź.

4 Komentarzy

  1. Kilka razy piłem witnickie Lubuskie Jasne i okazało się być całkiem fajnym piwkiem…

    … aczkolwiek przy okazji kilkudniowej wizyty w Gdański widziałem „Gdańskie” i nie wziąłem go ani razu. To nie kwestia smaku, ale właśnie podejścia do klienta i kłamania w żywe oczy.

    PS, na Stągiewnej jest fajny sklepik dwudziestoczterogodzinny, w którym można dostać sporo fajnego piwa, między innymi produkty browarów pana Jakubiaka, Namysłowa, Kormorana, Pinty czy Vivę Hel. (:

  2. Sympatyk piwa

    27 wrz 2013 at 09:52

    http://www.lebskibrowar.pl wytłumacz mi proszę w którym miejscu tam ściemniają? Bo ja nie widzę tam żadnej ściemy.

  3. Na szczęście wypok trochę namieszał w tych wynikach wyszukiwania. :)

    Ale kurna, oni są bezczelni. Wszystkie te 3 blogi stoją nawet na tym samym serwerze, co strona Łebskiego…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *